Mecz 9. kolejki rozgrywek Ligi Centralnej mężczyzn, jaki odbył się w Białej Podlaskiej śmiało można uznać za doskonałą promocję piłki ręcznej. Sportowa walka, widowiskowe zagrania, zwroty akcji i świetna atmosfera na trybunach. To wizytówka spotkania zespołu AKPR AZS AWF Biała Podlaska z WKS-em Śląsk Wrocław. A do pełni szczęścia zabrakło tylko tego, o co toczyła się gra, czyli... zwycięstwa.
W pierwszych minutach zawodów oglądaliśmy wyrównaną walkę. Prowadzenie obejmował Śląsk, a bialski zespół doprowadzał do remisu. Zazwyczaj taki scenariusz powtarzał się do 9. minuty. Powody do radości, dla kibiców zgromadzonych w hali przy ulicy Marusarza, dały bramki zdobyte przez: Dawida Petlaka (dwie) i Bartosza Lewandowskiego (dwie), ale zanim to nastąpiło konto bramkowe Akademików już wcześniej uruchomił Patryk Książka. Tym sposobem na tablicy wyników widniał remis 5:5. Wyrównany stan bramkowy mieliśmy również po trafieniach: Filip Burzyńskiego i Jakuba Tarasiuka - 7:7.
Od tego momentu zdecydowanie lepiej swoje akcje rozwiązywali zawodnicy gości. Do 19. minuty Śląsk zagrał sześć akcji zakończonych bramkami, a "biało-zieloni" zdołali poprawić swój wynik tylko raz. Uczynił to Filip Burzyński. W efekcie tych boiskowych wydarzeń przegrywaliśmy 8:13. Ostatecznie pierwszą połowę zakończyliśmy wynikiem 11:17, a udane akcje Akademików sfinalizowali: Bartosz Andrzejewski (dwukrotnie) i Daniel Szendzielorz (setna bramka w barwach AZS-u).
Wynik pierwszej odsłony tego spotkania nie napawał optymizmem, ale najwyraźniej nie zraziło to naszych szczypiornistów i kibiców, którzy głośnym dopingiem wparli zespół w trudnych chwilach. Efekty przyszły szybko. Twarda walka na parkiecie i pozytywna energia z trybun sprawiły, że już w 38. minucie z przewagi Śląska nie zostało prawie nic. Szczelna obrona i Łukasz Adamiuk w bramce, okazały się być receptą na poczynania gości. Do tego trzy razy wrocławską drużynę zaskoczył Jakub Tarasiuk, a po jednym trafieniu zanotowali: Bartosz Andrzejewski, Patryk Książka, Serhii Chepyha, Daniel Szendzielorz i Filip Burzyński, który zdobył bramkę kontaktową na 19:20.
Goście przełamali ten impas, gdy bramkę z koła zanotował Janusz Wandzel. Tyle, że AZS wcale nie zamierzał zwalniać tempa. Obrona gości nie znalazła sposobu na zatrzymanie Daniela Szendzielorza, a chwilę po tym był już remis 21:21. Taki stan zapewniła bramka Patryka Książki. Po kolejnym trafieniu Daniela Szendzielorza wyszliśmy na prowadzenie, a odpowiedzialności podwyższenia wyniku z rzutu karnego podjął się Mateusz Grzenkowicz i było 23:21.
Dwie bramki zaliczki mieliśmy także w 47. minucie (25:23). Na linii siódmego metra ponownie stanął Mateusz Grzenkowicz, a ze skrzydła bramkę zdobył także Serhii Chepyha. Tym samym przed Śląskiem pojawiło się widmo kolejnej porażki. Zatem faworyzowani rywale, pretendenci do sportowego awansu do Orlen Superligi, musieli położyć na szali wszystkie swoje umiejętności. Bramka byłego rozgrywającego AZS-u, Patryka Niedzielenko była początkiem serii czterech bramek z rzędu, przez co na dzieśięć minut przed końcem zawodów, to Śląsk był na dwubramkowym prowadzeniu - 25:27, z punktu widzenia "biało- zielonych". Nasi piłkarze ręczni kolejny raz pokazał, że ambicja i walka to ich "handballowe DNA". Do gry o pełną pulę wróciliśmy po bramce Patryka Książki i dwóch trafieniach Jakuba Tarsiuka. W ten sposób znów prowadziliśmy, tym razem 28:27.
Ekipa z Wrocławia robiła co mogła, aby wywieźć trzy punkty z Białej Podlaskiej. Przybliżyli się do tego na początku 57. minuty, gdy tablica wyników wskazywała stan 28:30. Bramkę kontaktową zdobył z rzutu karnego Bartosz Andrzejewski, ale minutę później ta sztuka już się nie udała naszemu rozgrywającemu i Śląsk "odskoczył" na 29:32. W ostatnich sekundach piłkę w bramce rywali ulokował jeszcze Bartosz Lewandowski, ale ostatecznie z wygranej cieszyli się goście.

„Partnerem Strategicznym drużyny jest Województwo Lubelskie, we współpracy z Urzędem Marszałkowskim Województwa Lubelskiego przy wsparciu Marszałka Województwa Lubelskiego Pana Jarosława Stawiarskiego”.




